"Czasem słowa są niepotrzebne, by wyrazić to, co kryje się w sercu."

Bez slow - Mia Sheridan

Czy są takie rany, których miłość nie zdoła uleczyć? Archer, obarczony niewypowiedzianym cierpieniem, mieszka w swojej samotni blisko lasu. Jest przekonany, że tylko tyle mu zostało. Do sennego, pobliskiego miasteczka przybywa Bree. Dziewczyna liczy na to, że w końcu odnajdzie rozpaczliwie poszukiwany spokój. Gdy spotyka Archera, jej początkowa nieufność zamienia się w rosnącą fascynację outsiderem. Próbując przedrzeć się przez warstwy niedostępności i dzikości, jakimi Archer przez lata zasłaniał się przed innymi, Bree powoli rozbiera go z kolejnych tajemnic. Czy budzące się w ciszy uczucie uwolni ich od bolesnej przeszłości?

 

O książce "Bez słów" dowiedziałam się z portalu Lubimy Czytać. Moją uwagę zwróciła okładka, która jest naprawdę śliczna. Jednak opis nie zachęcił mnie do sięgnięcia po tę książkę. Dopiero po jakimś czasie kiedy buszowałam w księgarni w poszukiwaniu "Nevermore. Otchłań", której nie było znalazłam się w dołku. Zwykle jak jestem w księgarni staram się kupić przynajmniej jedną książkę. A skoro nie było tej co szukałam postanowiłam, że wybiorę coś innego. Wybór padł na "Bez słów". Teraz po jej przeczytaniu wiem, że był to strzał w dziesiątkę. Książka jest przecudowna. 

 

A o czym właściwie jest? O miłości, która pokona wszystkie przeszkody. Historia opowiada o losach dwóch pokrzywdzonych przez los osób. 

 

Dziewczyna z miasta Bree po tragedii jaką przeżyła przenosi się do spokojnego miasteczka Pelion. Pewnego dnia spotyka tajemniczego mężczyznę, który w miasteczku jest outsaiderem. To jej nie zniechęca wręcz przeciwnie postanawia wyciągnąć do niego pomocną dłoń. Jest to dość trudne, gdyż chłopak odwykł od ludzi i trzyma się na uboczu. Ostatecznie przypadek sprawia, że oboje zaczynają spędzać ze sobą czas. Czy jednak coś z tego będzie? Czy Bree i Archer zdołają pokonać przeszkody jakie napotkają na swej drodze? A może ich miłość jest skazana na klęskę?

 

Moje serce należy do ciebie, Bree. I gdybyś przypadkiem się zastanawiała- nie, nie chcę go z powrotem.

 

 

No właśnie. Niby wydawać by się mogło, że prawdziwa miłość pokona wszystko co stanie na jej drodze to jednak zawsze pojawiają się jakieś wątpliwości. Niestety życie nie

jest takie proste jakbyśmy tego chcieli.

 

"Bez słów" to niezwykła książka, która momentami bawi, wzrusza by ostatecznie wycisną łzy z oczu czytelnika. Wiem bo sama wylałam morze łez w trackie jej czytania. 

 

Autorka stworzyła coś naprawdę piękną i pełną ciepłą historie dwojga młody ludzi ciężko doświadczonych przez życie. Podoba mi się to, że poznajemy tu punkty widzenie Bree i Archera (choć tych nieco mniej). Oprócz głównych bohaterów spotykamy też wiele świetnych postaci drugoplanowych, których w większości nie da się nie lubić. Autorka pokazuje, że ludzie nie są idealni i powinniśmy przyjmować ich takimi jakimi są. Nie mniej pokazuje też, że ludzie się zmieniają. 

 

Musimy radzić sobie z tym, co przyniesie los, nawet jeśli okaże się gówniany, i robić, co w naszej mocy, żeby mimo to się rozwijać, kochać, mieć nadzieję… i wiarę w to, że droga, którą podążamy wiedzie do jakiegoś celu.

 

 

Teraz trochę pozachwycam się okładką, która podbiła moje serce od pierwszego wejrzenia. Choć nie jest specjalnie kolorystyczna i dominuje tu szarość to moim zdaniem oddaje cały klimat książki. Muszę przyznać, że książki wydawnictwa Otwartego mają naprawdę śliczne okładki np. "W ramionach gwiazd", seria "Szeptem", "Hopless" i wiele więcej. 

 

Jestem naprawdę zadowolona, że w księgarni nie było "Nevermore. Otchłań" bo dzięki temu miałam szansę zapoznać się z Bree i Archerem, którzy od pierwszych stron podbili moje serce. Dziękuję autorce za stworzenie tak pięknej powieści. Z czystym sercem mogę polecić "Bez słów" wszystkim, którzy lubią historie miłosne przepełnione ciepłem. 

 

 

Tytuł polski: Bez słów    

Tytuł oryginału: Archer's Voice

Autorka: Mia Sheridan

Wydawnictwo: Otwarte

Rok wydania: 2016                             

Ilość stron: 382

Moja ocena: 10/10